Twarze przy barze

Nad barem blado połyskuje brudne szkło

Za barem barman poleruje armaturę

Na bramce żołnierz śpi ruchanie mu się śni

Kretyn przy barze adoruje głupią rurę

Barman ma minę jakby łykał żurawinę

Z tego powodu że mu płacą za godzinę

On chciałby gwiazdą być nie tak za barem tkwić

Swoje marzenia ma inaczej pragnie żyć

Siedzą przy barze smutne i te same twarze

Żeby coś przeżyć trzeba zażyć by extazę

Papieros pyk pyk pyk mętnego piwa łyk

Nikt jej nie prosi chociaż ma do tanga dryg

Tak płynie czas w oczekiwaniu na ofiarę

Kogoś kto szluga da postawi piwa dwa

Gdy się pojawia leszcz spada nań niczym kleszcz

W tym samym miejscu czeka następnego dnia

Tu prawie każdy mniej lub bardziej jest artysta

Z tego powodu chleje wódę aż do dna

Gdy się zaleje w bryzg żołnierz go wali w pysk

I tak tu wróci no bo dokąd uciec ma

Prawie każdemu tutaj w życiu coś nie wyszło

Bo gdyby wyszło czy by ciągle tkwili tu

Wypiją wódki dwie i pocieszają się

Że jeszcze gorzej żyje ten i ów

Czasami z nudów obgadują się nawzajem

Gdy ktoś wychodzi tyłek mu obrobić czas

Niewiele trzeba im krakowski mają spleen

I każdy z każdym leciał się choć jeden raz

Gdy ktoś umiera jest okazja do wypicia

Jeszcze żyjemy chociaż marne życie to

Gdy pogrzeb kończy się zajmują miejsca swe

Twarze przy barze w kolejce na dno