Kasandra

Nic się nie kończy prostym tak lub nie

I nie na darmo giną wojownicy

Dlatego mówię To początek końca

A lud pijany wspina się na mury

Bo pustką zieją szańce barbarzyńców

Strzeżcie się tryumfu jest pułapką losu

I nic nie znaczą wrogów naszych hołdy

Jeden jest ogień którym płoną stosy

Miecz o dwóch ostrzach trzyma tępy żołdak

Ja wam nie bronie radości

Bo losu nie zmienią wam wróżby

Ale pomyślcie o własnej słabości

Zamiast o tryumfie nad ludźmi

O straszne święto co poprzedza zgon

Szczęśliwe miasto pod rządami Priama

Rynki świątynie freski poematy

Zbezcześci zabłocony but Achaja

Ślepota dzieci twych otwiera bramy

Już mrówcza fala toczy się po polu

Gdzie niewzruszenie tkwi Czerwony Koń

Ach jakbym chciała być jak oni być jak oni

Ach jak mi ciąży to co czuję to co wiem

Bawcie się pijcie dzieci

Jak się bawić i pić potraficie

Są ludy co dojrzały do śmierci

Z rąk ludzi niedojrzałych do życia

Są ludy!

Vyšlo na albech

1989