Ballada o spalonej synagodze

Żydzi, Żydzi wstawajcie płonie synagoga!

Cała Wschodnia Ściana porosła już żarem!

Powietrze drży, skacze po suchych belkach ogień!

Wstawajcie, chrońcie święte księgi wiary!

Gromadzą się ciemni w krąg płonącego gmachu

Biegają iskry po pejsach, tlą się długie brody

W oczach blask pożaru, rozpaczy i strachu

Gdzie będą teraz wznosić swoje próżne modły?!

Płonie synagoga! Trzask i krzyk gardłowy!

Belki w żar się sypią, iskry w górę lecą!

Tam, w środku Żyd został! Jeszcze widać ręce!

Już czarne! O, Jehowo, za co? O, Jehowo!?

Noc zapadła. Stoją wszyscy wielkim kołem,

Chmury nisko, w ciemnościach gwiazda się dopala.

Patrzą na swe chałaty porosłe popiołem,

Rząd rąk i twarzy w mrok się powoli oddala...

Stali tak do rana, deszcz spadł, ciągle stali

Aż popiół się zmieszał ze szlamem.

- Jeden Żyd się spalił! Jeden Żyd się spalił!

Śpiewał w knajpie nad wódką włóczęga pijany.

Vyšlo na albech

1989