Ballada feudalna

Dawni fornale majątku, przywiązani do niego

Bardziej niż każe rozsądek, głód miejscowe prawo -

Raby tej ziemi, wygnani z niej właśnie dlatego -

Zwracam się do was - dworski pisarczyk i pachoł,

Na tyle tu nieważny by grać odważnego.

Do czworaków przywykli jak do pięknych domów

Ci, co przyszli na wasze, jeszcze ciepłe, miejsca.

Pijąc kłócą się, kłócąc - nie ufają nikomu.

W nocy gardła pełne piekącego szczęścia:

Narzekać, nienawidzić, kląć na ekonomów.

Ten żywy nawóz co rano idzie w ziemię czarną,

Wzdłuż długich bruzd ospała nadzorców robota.

Gnije zgoda, panoszy się mowa wulgarna,

Ziemia ciągle rodzi dla obcego złota,

Pot na niskich czołach oblicza się w ziarnach.

Dwór stoi jak stał - siedlisko wróbli i kukułek.

(Chociaż plotka i wróżba przyszłość jakąś tu stwarza)

W zmatowiałych salonach, gdzie się niegdyś snuły

Karmione pamięcią duchy przodków gospodarza,

Ciągle w modzie kolumny i obce statuy!

Zwykłe słowa wyszły już z użycia.

Wielkimi porozumieć nie można się wcale.

Co raz ktoś zawoła o winnych wykrycie,

Pan ręką pokazuje mu graniczne pale,

Za którymi znikliście wy - wygnani w przeżycie.

Widzę was nieraz, kiedy twarz ukryję w dłoniach.

Macie przynajmniej wasze chlubne poniżenie,

Gdy, wygnanym, łuk Ziemi ojczyznę przesłonił

Ciągle taką samą w waszym zapatrzeniu.

Stoicie w oddali na wysokich koniach.

Vyšlo na albech

1989