Sukces rodzi wrogów

Sukces rodzi wrogów, wiesz, odkąd pamiętam

Tak jest odkąd utrwaliłem pierwsze nagrywki na kasetach.

Pierwsze plotki przez niedomówienia na osiedlach

Kaset już nie ma, ale ludzi tak łatwo się nie zmienia

To się przenosi w genach, nieświadomie drogą płciową,

to kolejne pokolenia, zakażone tą chorobą

Nie pomoże tu neurolog, bo to gówno siedzi za głęboko

To tendencja do chlania ja jak masz nie jest spoko

jak ją masz, wkurwiasz się, chociaż nie wiesz na co nawet

Twoja twarz, pusty śmiech w takich jak ty tracę wiarę

To jest takie polskie, to zabiera mi optymizm

czyjś sukces sprawia, że czujemy się nieszczęśliwi

To szerokość geograficzna, hartowane charaktery

historia specyficzna, ustrój wielu ściągnął uśmiech szczery

Wielu to kukły w chocholim tańcu.

Tylko, gdy ktoś upada pada czują pozytywny nastrój.

Wiem, mój sukces to powód, że nie sypia mój wróg

zawsze ktoś ma jakiś problem

Ja chcę robić swoje, niezależnie od nikogo

iść swoją drogą, nie dać satysfakcji wrogom

Co jest miarą sukcesu ciągle szukasz odpowiedzi

Czy siedzieć na hajsie, czy tym hajsem mieć się z kim dzielić

w coś wierzyć, w coś więcej niż tu i teraz

musisz znaleźć receptę na szczęście czyjejś, nie da się powielać

możesz podrobić na nim podpis i pieczątkę

ale życie Cię rozliczy z każdym niezamkniętym wątkiem

z każdym spalonym mostem, z mniejszym, większym kłamstwem

do sukcesu dąż, ale nie po trupach bo to tego nie warte

Ty tego nie znajdziesz w młodzieżowych poradnikach

Pochyl się nad miastem, przyłóż ucho do chodnika

jest zasada- jak masz dużo to się dziel, nigdy nie chwal

bo w wrogach zazdrość pełza jak jebany pędrak

jak nie widzą, to dobrze, bo co z oczu to z serca

wolisz być cichym bohaterem czy cichym zdrajcą jak Maleszka

Witać się, tylko ze szczerym uśmiechem

a nie ze szczerą chęcią, żeby komuś nie było lepiej

Wiem, mój sukces to powód, że nie sypia mój wróg

zawsze ktoś ma jakiś problem

Ja chcę robić swoje, niezależnie od niczego

Iść swoją drogą, nie dać satysfakcji wrogom

Vyšlo na albech