Nie chcę dawać tego, co najlepsze

Nie chciałam Ciebie skrzywdzić, to nie ja

to raczej moja żądza, z tobą gra

zabieram z łóżka ciuchy słyszę jeszcze kilka słów

zostajesz sam bez forsy, je

Pojawiam się gdy dzwonisz, bo masz chęć

płacisz mi zawsze z góry, ufasz mi

a później gdy wychodzę leżysz całkiem słaby już

nie myślisz wcale o mnie

Lecz gdy zadzwonisz jeszcze raz, przyjdę by oddać Ci mój czas

nie będziesz się spodziewał wcale że to koniec

a ja uduszę cię i pójdę sobie wolna, je

Bo nie chcę dawać ci tego co najlepsze

jeśli nie kochasz mnie wielbisz ponad stan

nie będziesz rządził mną nie chcę być powietrzem

za darmo nie ma nic

Tamten był całkiem inny, nudził mnie

całował moje stopy, dawał krew

rzucałam w niego błotem on smakował je i cóż

mówił, że jest całkiem słodkie

A gdy całował mocno tak, klęcząc jak pies u moich stóp

chwyciłam cały portfel odepchnęłam szybko

parsknęłam w bladą twarz i poszłam sobie wolna, je